Oczywiście, dla chcącego nic trudnego, ale łatwo
wówczas o godną pożałowania pomyłkę. Jest po temu kilka
przyczyn.
Przede wszystkim - jak ludzie - motory inaczej prezentują
się na zdjęciach i filmach a inaczej w rzeczywistości. Są
osobniki fotogeniczne, choć same z siebie mało atrakcyjne i na
odwrót. Czy motor ujmie nas za serce, o tym przekonacie
się jedynie stojąc oko w oko z daną maszyną. Nie zaszkodzi też
zrobić sobie samemu fotki na danym egzemplarzu (pomoc małżonki
lub dziewczyny w tej sprawie to rzecz nieoceniona) - bo suche
liczby nigdy nie powiedzą nam tego, co z miejsca wydobędzie na
światło dzienne "prawda obiektywu". W moim przypadku właśnie
zdjęcia na maszynie ujawniły, że na YBR Custom wyglądam jak na
osiołku, a na klasycznej YBR jak na motorze. Choć liczby zdają
się dowodzić, że to Custom jest maszyną masywniejszą. I w istocie
takie sprawia wrażenie, ale to zadarty ku górze
przód i tył zwykłej YBR czyni zeń motor optycznie większy,
lepiej komponujący się z w miarę masywnym jeźdźcem.
Zdjęcia nie pokażą nam też szczegółów
konstrukcyjnych. Jak wykonano dźwignie i pedały, z czego są
linki, czy rama ma charakter motocyklowy czy rowerowy. Wszystkie
detale jedynie w bezpośrednim kontakcie z maszyną jesteśmy w
stanie na spokojnie wychwycić, porównać, dotknąć i choć
wstępnie sprawdzić. Idealną okazją dla tego typu
porównań są wystawy i targi motocyklowe oraz
salony wielu marek. Przejście się od maszyny do maszyny,
porównanie konkretnych rozwiązań konstrukcyjnych,
przymierzenie się do kilku motocykli w niewielkim odstępie czasu,
zbadanie skoku amortyzatorów i wyważenia - daje naprawdę
dużo. Co najmniej ułatwi nam to decyzję czego z pewnością nie
chcemy.
Wreszcie wizyty w salonach i u sprzedawców a także
kontakty telefoniczne czy mailowe z nimi dają pewną wiedzę o
potencjalnej przyszłej współpracy. Wszak zakup motocykla
to nie koniec naszych kontaktów z przedstawicielem marki.
Przynajmniej przez okres gwarancji będziemy wszak korzystać z
jego usług i wszelkie zgrzyty na etapie przedsprzedaży dają do
myślenia.
Z wszystkich obejrzanych i zbliżonych do progu cenowego
10.000 zł maszyn najbardziej rasowe wrażenie z jeźdźcem robiły
Junak M16 i Hoysung GV125C Aquila . Jednak tak duże i ciężkie
maszyny z tak małymi silnikami będą zapewne nadawały się jedynie
do niedzielnego lansu. A motor nie do tego powinien służyć, a
przynajmniej nie tylko do tego. To ma być przede wszystkim wierny
towarzysz przygód i codzienności.
Z innych maszyn godnie prezentowały się między innymi:
Hoysung GT125, Romet ADV, Yamaha YBR 125, Junak 131, Derbi
Cross City. Nadto, jedynie motorki koreańskie znacznie odstają
cenowo od zakładanego limitu.