Najnowsze komentarze
No i sam zrobiłem babola w poprzed...
@Twojastara1, sam jesteś "znawcą" ...
Uwielbiam takich znawców od przeło...
JaroslawekFOOD LAKE do: Romet ADV 250
Ja od 2011 roku uzywam ybr125 Cust...
JaroslawekFOOD LAKE do: Romet ADV 250
Ja od 2011 roku uzywam ybr125 Cust...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

24.04.2016 21:45

Czy wolno mi pytać o wady?

Jako przeciętny konsument mam na polskim rynku motocyklowym dwie możliwości, albo zacisnąć zęby i jak uda się zgromadzić stosowne środki kupić maszynę producenta gwarantującego wysoką jakość, albo zaufać polskim importerom i wybrać maszynę z logiem marki krajowej, nawiązującej do tradycji jak Junak i Romet, lub budującej indywidualny brand, jak Zipp czy Barton. Swoją drogą, także solidne marki japońskie czy europejskie wypuszczają czasem na rynek modele mniej udane - więc samo bazowanie na powszechnych przeświadczeniach raczej tu nie wystarczy. Modeli i marek jest tak wiele, iż bez wsparcia innych nie jesteśmy w stanie zoptymalizować swojego wyboru i zminimalizować ewentualnego rozczarowania.

Pierwszym, w naturalny sposób obdarzanym zaufaniem źródłem wiedzy o motorach powinny być media branżowe - papierowe bądź te elektroniczne. I co? No właśnie, tu pojawia się problem. Nie wiem, czy to moje odczucie subiektywne, czy możne jednak pewna prawidłowość, ale im dłużej przyglądam się tej branży tym silniej utwierdzam się w przeświadczeniu, że mogę tu zdobyć lepiej lub gorzej stworzone materiały promocyjno-informacyjne, ale pogłębionej wiedzy o zaletach i wadach każdej z maszyn - próżno szukać. Szczególnie tych złych wieści, na których ukryciu tak bardzo zależy producentom i handlowcom, nie bardzo jest co liczyć. A przecież co z tego, że motor ma świetne zawieszenie, precyzyjną skrzynię biegów i kulturalnie pracujący oszczędny silnik, skoro średnio co 1000 km potrzebuje obsługi serwisowej, niekiedy dosyć kosztownej.   

Do niniejszych rozważań skłonił mnie jeden z komentarzy pod wcześniejszym postem, którego autor zadał, jak rozumiem skierowane do mnie, retoryczne pytanie: Jaki jest sens wylewania tony pomyj na maszynę, której i tak się nie zamierza kupić?
Pytanie całkowicie bezzasadne, bo gdybym nie rozważał zakupu omawianej tam maszyny, to poznawaniu jej nie poświęcił bym nawet minuty. Po cóż miałbym to robić, skoro nie jest to moje hobby, a głowę odnośnie motoryzacji zaprząta mi nie co innego jak motor na przyszłość, który dobiorę tak jak auto, aby służył mi przez wiele lat. Tymczasem, choć maszyna jest już oferowana jest na polskim rynku, to w zasadzie poza informacją ogólną i działaniami promocyjnymi, często przesłoniętymi maską "recenzji" - w polskiej branży niczego się o tym motorze nie dowiemy. Maszyna, potencjalnie mogąca się stać sprzedażowym hitem w naszym kraju jakby nikogo nie obchodziła. I co gorsza, ludzie teoretycznie niezależni w swej działalności  nie są zainteresowani w zadaniu importerowi, przyznam, irytujących pytań, czy zabezpieczą polskiego nabywcę przed ujawnionymi przez innych użytkowników wadami technologicznymi lub po-montażowymi tego modelu.
A przecież czytając setki stron recenzji, blogów, forów użytkowników a także oglądając wszystkie możliwe filmiki poświęcone tej maszynie, jako osoba zainteresowana motorem, szukam pojawiających się prawideł, którymi cechuje się ten model. Oczywiście i tych złych. Wolę też by pytania dziennikarzy, czy związanych z mediami recenzentów irytowały importera bądź producenta, niżby potem maszyna miała irytować mnie, tudzież setki, tysiące innych użytkowników. A dlaczego swój zachwyt nad maszyną wyraziłem listą - tu muszę zaznaczyć, bynajmniej nie kompletną - najbardziej budzących ostrożność niedoróbek? No cóż, w tej sposób, działając podświadomie, wyartykułowałem to, czego próżno szukać w  naturalnych, krajowych źródłach informacji motocyklowej, a co jako potencjalnego nabywcę szalenie mnie interesuje.  
Równocześnie bowiem mam wrażenie, że w ogólnych mediach poświęconych motocyklom wnikliwość pozostawia wiele do życzenia. Uśmiech  pojawia się na twarzy zawsze, gdy czytam, iż z danego modelu nic się nie urwało, ani nie zacięło w trakcie tygodniowej bądź jednodniowej przejażdżki. I to w sytuacji, gdy można ten model kupić na połowie globu, uzyskując stamtąd informacje o jego rzeczywistych zaletach i wadach przy choćby kilkutygodniowym użytkowaniu, po czym spytać o najbardziej uciążliwe mankamenty osoby odpowiedzialne za wprowadzenie danego produktu na polski rynek.
Przeciętny polski nabywca jest dziś ubogi w stosunku do nabywców, dla których produkują flagowe koncerny. Dlatego też ze wszech miar wartą wspierania inicjatywą jest dostarczenie na nasz rynek maszyn znacząco tańszych. Nie może to jednak oznaczać zgody na niską jakość ukrytą pod przemilczeniami, szczególnie jeśli taką wcale być ona nie musi, o czym świadczy choćby postęp jakiego dokonali w ostatnich latach krajowi importerzy, czy jakość jaką w chińskich fabrykach uzyskują koncerny z Niemiec, Włoch czy Japonii. A jeśli już coś szwankuje, to kupując maszynę powinienem o tym wiedzieć - wówczas godzę się na pewne ograniczenia w zamian za niższą cenę. Jeśli się na te ograniczenia nie godzę, to kupuję inny motor i sprawa jest czysta. Z elementarnej zasady uczciwości umów wynika, że za prawdziwe pieniądze klientowi należy się prawdziwy produkt - w sensie świadomości jego możliwości i ograniczeń. I obojętnie czy płaci za ten produkt 5000, 10000 czy 20000 - ma prawo wiedzieć na co przeznacza swoje pieniądze. 
Tak już na tym świecie podzieliliśmy się rolami społecznymi, że handlowcy i marketingowcy są od sprzedaży (czasem nawet kosztem wciśnięcia nam kitu), my bikerzy od zakupu a media od informowania i odnajdywania dziur w całym. Zmienianie informacji lub recenzji w marketing nie służy nikomu w tej branży - podobnie jak w żadnej innej. Ale jeśli już branża w swym członie medialnym nie domaga, to umówmy się, że my motocykliści mamy święte prawo ryć w bebechach do bólu. Z chwilą, gdy poddamy się auto-cenzurze, sami sobie przestrzelimy stopę. 

Komentarze : 2
2016-05-21 01:42:19 Yamaha YBR 125

Produkty jak ludzi i wszytko inne - powinniśmy oceniać po tym jakimi są, a nie przez pryzmat własnych upodobań i uprzedzeń. Cóż począć skoro upodobania i uprzedzenia to nic innego jak element zakodowanej w nas walki o przetrwanie. Ale po to są kultura, nauka i cała reszta cywilizacyjnych osiągnięć ducha, aby ludzie po temu powołani szukali prawdy a nie uprzedzeń. Ale czego żądać od recenzentów, gdy dziś i w nauce nierzadko lans bierze górę nad uczciwością. Tym niemniej, ludzi uczciwych i rzetelnych nawet katastrofalne mody nie zwalniają z walki o sedno. Jeśli wszytko pójdzie dobrze to i Chińczycy wyprodukują motor o japońskiej niezawodności. Jak idzie źle, to i Niemcom mercedes rdzewieje a testy ekologiczne zdają jedynie dzięki iluzjonistycznym sztuczkom w oprogramowaniu. :-)

2016-05-21 01:07:36 jas13

Testy w różnych periodykach niestety mają wadę, że ocena jest tworzona na podstawie krótkiej przejażdżki, czasem autor wyraża się nazbyt pochlebnie o sprzedawcy, i pomija drobne uchybienia. Część specjalistów podchodzi metodą, że tylko japońskie jest dobre i taki stronniczy moim zdaniem powinien zmienić zawód, bo nie po to płacę za gazetę, żeby czytać, że chińskie jest be.
Importerzy no cóż, tu liczy się sprzedaż i zarabianie na serwisie.
Natomiast zgadzam się, jak kupuje nowy produkt mam prawo wymagać dobrej jakości i braku chorób wieku dziecięcego, bo kupuje sprzęt po to, aby nim jeździć, a nie parkować miesiącami w serwisie.
Masz rację

  • Dodaj komentarz