24.04.2015 08:16
Spostrzeżenia z jazd szkoleniowych
Moc - akurat tyle, by osobę zupełnie pozbawioną doświadczenia nauczyć, czym jest motor panujący nad nami a co oznacza panowanie nad motorem. Yamaszka przyspiesza na prawdę żwawo i od pewnego miejsce, przy przepustnicy przekręconej na maksa, wkręca się błyskawicznie na coraz wyższe obroty. Na szczęście mocy jest dostatecznie dużo, by to odczuć a jednocześnie dostatecznie miało, byśmy nie utracili nad maszyną kontroli. Jeśli w końcu uda się nam zapanować nad manetką gazu i trzymać prędkość obrotową silnika na ustalonym, względnie niskim poziomie - odkryjemy frajdę jaką daje nam dość sprawne spowalnianie motocykla obrotami to znowu żwawe przyspieszanie, gdy najdzie nas taka ochota lub warunki drogowe nas do tego przymuszą. Tu mała dygresja - obroty znacznie łatwiej kontrolować "na słuch" niż zerkając na obotomierz. Ten ostatni ma nam jedynie pomóc w ustleniu jakie założne do sprawnej jazdy obroty odpowiadają jakiemu dźwiękowi silnika. Za to spogądanie na obrotomierz w chwili gdy tyle dzieje się wokół nas, to strata czasu i zbędne ryzyko. Z kontrolą na słuch jedzie się i panuje nad maszyną znacznie łatwiej.
Zmiana biegów - z problemem dotyczącym luzu coś jest na rzeczy, ale. Kiedy uczymy się dopiero zmiany biegów operując w granicach jedynka - luz ewentualnie jedynka - dwójka - jedynka - luz, z wybraniem tego ostatniego nie powinno być kłopotów. Te pojawiają się z chwilą, gdy nabędziemy już odrobinę wprawy i próbujemy wybrać luz z pewną dawką nonszalancji - uczniaka, któremu zdaje się, że już coś umie. Wtedy luz potrafi się niekiedy ostro zgubić i warto wówczas zatrzymać motor na wciśniętym sprzęgle - po uprzednim zejściu od jedynki - i dopiero wtedy w zatrzymaniu spokojnie ustawić luz. Tu czasem, choć pali się lampka luzu motor nadal potrafi być delikatnie na biegu i po wyrzuceniu sprzęgła motorem szarpnie a silnik zgaśnie. Ale to rzadka przypadłość i być może przynależna jeżdżonemu w szkole nauki jazdy egzemplarzowi, który przy przebiegu 9000 km wyglądał jakby miał 10 lat i front wojenny za sobą. Tu dygresja odnośnie niezawodności. Yamaszka YBR 125 w szkole jazdy widać, że wiele przeszła z kursantami - w tym liczne upadki. I choć z zewnątrz w pewnych miejscach przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy, to pod względem mechanicznym - odpalanie, sprawna jazda, zmiana biegów, działanie wszystkich dźwigni odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i prowadzenie jazdy nie można było mieć do motoru żadnych zastrzeżeń. Na prawdę jazda na niej to spora frajda. Wygląda zatem na to, że nawet skrajnie niekorzystne warunki użytkowania YBR nie odbijają się negatywnie na tym co najważniejsze w motocyklu - zdolności do sprawnej jazdy. Nie wiem jak przy takim traktowaniu spisywałby się inne maszyny.
Komentarze : 3
Co do luzu, na kursie uczyli wbijasz luz i delikatnie włączasz sprzęgło jak czujesz, że chce iść, to trzeba stać z wciśniętą klamką.
Co do niezawodności, to w OSK sprzęt musi być mechanicznie sprawny, bo inaczej nie zarabia na siebie, za to te egzaminacyjne, to są dopiero wymęczone, i wyskakujące bądź nie wchodzące biegi nawet w Gladiusie to standard.
Akurat zimno, bardziej daje popalić na ulicy niż na placu. Przy manewrach na placu znacznie więcej pracują nogi, ręce i tułów, więc trzeba się starać żeby zmarznąć.
Więc jak widać, motocykle tak mają. We własnej maszynie też już dwakroć doświadczyłem tego problemu. Rozwiązaniem jest - unikanie w ruchu wrzucania na luz i trzymanie wysprzęglonej jedynki. Kiedy zaś mamy komfortową sytuację możemy wrzucać luz zawsze licząc się z małym szarpnięciem. :-)
heh, pamiętam jak na jazdach przesiadałem sie z Hondy CB250 na Hyosunga GT125, który był pół raza większy od niej ale i także nowszy. wyrzuciłem na luz, światełko się zapaliło - więc zdecydowanie, na pewniaka puściłem sprzęgło...dziad wyrwał tak z zaskoczenia, bo był na jedynie, że o mało zawału nie dostałem..
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (1)
- O moim motocyklu (8)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)