Najnowsze komentarze
No i sam zrobiłem babola w poprzed...
@Twojastara1, sam jesteś "znawcą" ...
Uwielbiam takich znawców od przeło...
JaroslawekFOOD LAKE do: Romet ADV 250
Ja od 2011 roku uzywam ybr125 Cust...
JaroslawekFOOD LAKE do: Romet ADV 250
Ja od 2011 roku uzywam ybr125 Cust...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

24.04.2015 08:16

Spostrzeżenia z jazd szkoleniowych

Z góry uprzedzam, że stare wygi nie mają tu czego szukać. Nawet dla mnie dziś już niektóre z tych doznań - to historia, ale o to w tym wszystkim chodzi. Dla mnie i mi podobnych, przy motorze wszytko jest pierwsze, niepowtarzalne i na swój sposób unikalne. Myślę jednak, że warto o tym napomnieć właśnie dla ludzi takich jak ja - stawiających pierwsze kroczki. A zatem, co o Yamaszce YBR 125 warto wspomnieć w kontekście tych pierwszych godzin spędzonych ja jej grzebiecie?

Moc - akurat tyle, by osobę zupełnie pozbawioną doświadczenia nauczyć, czym jest motor panujący nad nami a co oznacza panowanie nad motorem. Yamaszka przyspiesza na prawdę żwawo i od pewnego miejsce, przy przepustnicy przekręconej na maksa, wkręca się błyskawicznie na coraz wyższe obroty. Na szczęście mocy jest dostatecznie dużo, by to odczuć a jednocześnie dostatecznie miało, byśmy nie utracili nad maszyną kontroli. Jeśli w końcu uda się nam zapanować nad manetką gazu i trzymać prędkość obrotową silnika na ustalonym, względnie niskim poziomie - odkryjemy frajdę jaką daje nam dość sprawne spowalnianie motocykla obrotami to znowu żwawe przyspieszanie, gdy najdzie nas taka ochota lub warunki drogowe nas do tego przymuszą. Tu mała dygresja - obroty znacznie łatwiej kontrolować "na słuch" niż zerkając na obotomierz. Ten ostatni ma nam jedynie pomóc w ustleniu jakie założne do sprawnej jazdy obroty odpowiadają jakiemu dźwiękowi silnika. Za to spogądanie na obrotomierz w chwili gdy tyle dzieje się wokół nas, to strata czasu i zbędne ryzyko. Z kontrolą na słuch jedzie się i panuje nad maszyną znacznie łatwiej. 

Zmiana biegów - z problemem dotyczącym luzu coś jest na rzeczy, ale. Kiedy uczymy się dopiero zmiany biegów operując w granicach jedynka - luz ewentualnie jedynka - dwójka - jedynka - luz, z wybraniem tego ostatniego nie powinno być kłopotów. Te pojawiają się z chwilą, gdy nabędziemy już odrobinę wprawy i próbujemy wybrać luz z pewną dawką nonszalancji - uczniaka, któremu zdaje się, że już coś umie. Wtedy luz potrafi się niekiedy ostro zgubić i warto wówczas zatrzymać motor na wciśniętym sprzęgle - po uprzednim zejściu od jedynki - i dopiero wtedy w zatrzymaniu spokojnie ustawić luz. Tu czasem, choć pali się lampka luzu motor nadal potrafi być delikatnie na biegu i po wyrzuceniu sprzęgła motorem szarpnie a silnik zgaśnie. Ale to rzadka przypadłość i być może przynależna jeżdżonemu w szkole nauki jazdy egzemplarzowi, który przy przebiegu 9000 km wyglądał jakby miał 10 lat i front wojenny za sobą.  Tu dygresja odnośnie niezawodności. Yamaszka YBR 125 w szkole jazdy widać, że wiele przeszła z kursantami - w tym liczne upadki. I choć z zewnątrz w pewnych miejscach przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy, to pod względem mechanicznym - odpalanie, sprawna jazda, zmiana biegów, działanie wszystkich dźwigni odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i prowadzenie jazdy nie można było mieć do motoru żadnych zastrzeżeń. Na prawdę jazda na niej to spora frajda. Wygląda zatem na to, że nawet skrajnie niekorzystne warunki użytkowania YBR nie odbijają się negatywnie na tym co najważniejsze w motocyklu - zdolności do sprawnej jazdy. Nie wiem jak przy takim traktowaniu spisywałby się inne maszyny. 

Hamulce - Yamaszka szkolna przedni hebel ma na prawdę przyzwoity - tylny hamulec to spowalniacz i to raczej umiarkowanej wydajności. Zdecydowanie łatwiej zahamować poprzez redukcję biegów i wytracanie prędkości z pomocą silnika niż z pomocą tylnego bębnowca. 
Poza tym dwie uwagi ogólne. Po pierwsze - uważajcie na zimno. To największy wróg motocyklisty, o którym kierowca auta i roweru na prawdę nie ma zielonego pojęcia. Dwie godziny na placu manewrowym przy silnym wietrze i dość częstych przyspieszeniach do prędkości rzędu 40-50 km/h wprawić mogą Was w taki stan hipotermii, jak przy długa kąpiel w lodowatej wodzie. Warto posłuchać tu doświadczonych motocyklistów by uchronić się przed tym stanem - paskudne uczucie. Póki nie nabędziecie odpowiedniej wprawy i ciuchów chroniących przez zimnym wiatrem, problemem numer jeden  jazdy motocyklowej będzie właśnie to upiorne zimno. No i deszcz, ale on dopiero w drugiej kolejności. 
Nadto, szkoła szkole nie równa. Tu zasad jest prosta, jak ktoś nie oddzwania i nie traktuje nas poważnie jako kursanta/kilenta, ale próbuje potraktować jak intruza, ewentualnie dojną krowę - omijajcie takie szkoły szerokim łukiem. Na szczęście obok naciągaczy nie trudno spotkać też rzetelnych instruktorów, którzy w kilka godzin wiele mogą nas nauczyć. Według mnie 8 - 10 godzin ćwiczenia prawidłowych nawyków pod okiem doświadczonego instruktora powinno każdemu pozwolić na bezpieczne wkroczenie w świat motocyklowej magii. Patrząc jak jeżdżący już od kilku miesięcy właściciel 125, który podstaw uczył się samodzielnie, wywraca się co i raz przy próbie ujarzmienia banalnej 250-tki szybko zrozumiałem jak rozsądnie wydane są to pieniądze. Ja wsadzony na 250 jeździłem nią równie sprawnie jak 125 - choć to była dopiero 5 godzina mojej życiowej przygody. Więc dobry instruktor i jego celne korekty naszych błędów - na prawdę dużo dają.
Po szkoleniu nie rzucajcie się z miejsca na dojazdy do pracy przez zakorkowane centrum Warszawy, Krakowa czy Wrocławia, bo to się raczej nie powiedzie. Ale codzienne samodzielne treningi i weekendowe wyprawy w nieznane mniej uczęszczanymi szlakami będą już dla Was dostępne od pierwszej chwili po takim szkoleniu. Zaraz po tym, gdy odbierzecie swój wymarzony motocykl. Oferta rynkowa jest bogata, więc każdy wybierze coś dla siebie adekwatnie do potrzeb i zamożności portfela. 
Komentarze : 3
2015-04-27 10:29:18 mufka

Co do luzu, na kursie uczyli wbijasz luz i delikatnie włączasz sprzęgło jak czujesz, że chce iść, to trzeba stać z wciśniętą klamką.
Co do niezawodności, to w OSK sprzęt musi być mechanicznie sprawny, bo inaczej nie zarabia na siebie, za to te egzaminacyjne, to są dopiero wymęczone, i wyskakujące bądź nie wchodzące biegi nawet w Gladiusie to standard.
Akurat zimno, bardziej daje popalić na ulicy niż na placu. Przy manewrach na placu znacznie więcej pracują nogi, ręce i tułów, więc trzeba się starać żeby zmarznąć.

2015-04-27 08:20:39 Yamaha YBR 125

Więc jak widać, motocykle tak mają. We własnej maszynie też już dwakroć doświadczyłem tego problemu. Rozwiązaniem jest - unikanie w ruchu wrzucania na luz i trzymanie wysprzęglonej jedynki. Kiedy zaś mamy komfortową sytuację możemy wrzucać luz zawsze licząc się z małym szarpnięciem. :-)

2015-04-24 16:18:13 left 4 dead

heh, pamiętam jak na jazdach przesiadałem sie z Hondy CB250 na Hyosunga GT125, który był pół raza większy od niej ale i także nowszy. wyrzuciłem na luz, światełko się zapaliło - więc zdecydowanie, na pewniaka puściłem sprzęgło...dziad wyrwał tak z zaskoczenia, bo był na jedynie, że o mało zawału nie dostałem..

  • Dodaj komentarz