No i sam zrobiłem babola w poprzed...
Najnowsze komentarze
Olelo
do: Yamaha YBR 125 - wady w teorii
do:
@Twojastara1, sam jesteś "znawcą" ...
do:
Uwielbiam takich znawców od przeło...
do:
Ja od 2011 roku uzywam ybr125 Cust...
do:
Więcej komentarzy
Ja od 2011 roku uzywam ybr125 Cust...
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>
22.03.2016 20:44
YBR 125 - motocykl dla wszystkich? - 1
Na początek, gwoli wyjaśnienia. Tytułowe "dla wszystkich" odnosi się oczywiście do mi podobnych ludzi ograniczonych do prawa jazdy kategorii B, ewentualnie ludzi młodych, których wiek wiąże z kategorią A1. Z chwilą zdobycia prawa jazdy kategorii A zmienia się bowiem wszytko i ten świat jest dopiero przede mną, majacząc póki co nieśmiało na horyzoncie.
Odnośnie Yamaszki, to nie zaglądając do moich oczekiwań
sprzed roku, po zrobieniu już ponad 6000 km od kwietnia
ubiegłego do marca roku bieżącego, jeśli miałbym w trzech
słowach opisać tę maszynę to będą to: niezawodność,
uniwersalność i poręczność.
Motor pokonał swój dystans od nowości, przez
pierwszy, aż po drugi przegląd głównie po drogach
asfaltowych. Nie brakowało jednak też duktów
piaszczystych, błotnistych, szutrów i ścieżek leśnych.
Błoto, deszcz, grad, słońce i wiatr. Traktowałem ją z szacunkiem
ale to co sobie założyłem, miała wykonać i wykonała. Przy tym
służyła mi do jazdy na zakupy z solidnym obładowaniem,
podróże do pracy z wielkomiejskimi korkami,
przelotówki po drogach szybkiego ruchu, wyprawy w leśne
wertepy i typowe wycieczki bez celu i pośpiechu.
Efekt?
W kwestii niezawodności.
Motor poza przeglądem po 1000 km nie wymagał jakiejkolwiek
dodatkowej wizyty w serwisie, ani innej obsługi serwisowej.
Wbiłem sobie do głowy, że nowy łańcuch w motorze musi się
wyciągnąć, a czytając o wynikach niektórych marek wprost
domagałem się by i mój potrzebował stosownej korekty. Na
próżno, pozostał niewzruszony w granicach wymagań
serwisowych. Wystarczyło jedynie oczyścić go po 3000 km i
smarować średnio co 700 km - zależnie od pogody i bieżącego
stanu lepkości smaru na powierzchni łańcucha. Diagnozy tego
stanu dokonywałem w sposób najbardziej tradycyjny z
tradycyjnych - własnym paluchem. Bywało, że po deszczach
międzyczas smarowań spadał do 300 km, zaś przy dobrej pogodzie
smar zachowywał należytą lepkość do około 800 km. Potem,
należało smarowanie powtórzyć i to tyle w kwestii
"poważnych" działań serwisowych.
Po dwu miesiącach bezczynności - w trakcie których
trafiły się święta, mrozy i grypa - motor odpalił z pierwszego
strzału. Silnik pracuje równo i gładko, tak jak pracował
od pierwszego dnia. Nauczyłem się regulować światła więc teraz
święcą prawidłowo - czyli na drogę, a nie w niebo. I w zasadzie
to tyle, w kwestii niezawodności. Po prostu nie ma o czym pisać,
bo motor nie zawodzi. Miał służyć do jazdy a nie grzebania się w
nim, i miał być na każde wezwanie, gdy tylko strzeli mi do głowy
pomysł na skorzystanie z jego usług. I tak też na każde wezwanie
był. Jeśli ktoś czasem wymiękał to ja z uwagi na jesienno-zimową
aurę, Yamaszka nie pęka nigdy. W tym czasie przepaliła mi się
jedna żarówka w kierunkowskazie i jedna w przednim
reflektorze - obie wymieniłem bez problemu i nie tracąc na to
szczególnie dużo czasu. Na pewno trwało to krócej
niż wymiana analogicznej żarówki w reflektorze
auta.
Zatem, jeśli ktoś nie chce mieć żadnych kłopotów z
maszyną, YBR 125 z pewnością jest dobrą propozycją dla
niego.
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (1)
- O moim motocyklu (8)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)