Najnowsze komentarze
No i sam zrobiłem babola w poprzed...
@Twojastara1, sam jesteś "znawcą" ...
Uwielbiam takich znawców od przeło...
JaroslawekFOOD LAKE do: Romet ADV 250
Ja od 2011 roku uzywam ybr125 Cust...
JaroslawekFOOD LAKE do: Romet ADV 250
Ja od 2011 roku uzywam ybr125 Cust...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

29.03.2016 21:02

6000 km solidności

Jak już napisałem w poprzednim poście YBR 125 cechuje niezawodność, uniwersalność i poręczność. Przejechane już ponad 6000 km pozwala na ten moment postawić tezę: technologicznie i pod względem jakości wykonania w Yamaszce nie ma się co zepsuć. Nawet łańcuch się nie chce wyciągnąć między przeglądami poza technologiczne zalecania. Skoro jakość wykonania jest bez zarzutu, to co jeszcze daje się powiedzieć o tym motorze po dziesiątkach godzin spędzonych na nim w różnych warunkach?

W kwestii uniwersalności

Co nieco napisałem już powyżej. Jeździł we wszelkich dających się spotkać na drodze warunkach. Poza drogą na firmowych oponach żadnych większych harców nie przewiduję, ale szlak trawiasty, piaszczysty, szutrowy i asfaltowy pokonywała niewzruszenie. Z uwagi na wąskie opony i nieco plastikowe gumy chińskiej proweniencji motor nie czuje się zbyt dobrze na głębszym sypkim lub błotnistym podłożu. Gumy sprawiają problem już przy powierzchownym błocku, więc jeśli nie przepadamy za szlifami w brei warto zachować ostrożność. Z lepszymi oponami na pewno można by zaszaleć też w przystępniejszym terenie, bo podwozie jest proste, dobrze zestrojone i przy stosunkowo wysokim prześwicie daje sobie radę w przeróżnych warunkach. Dlatego jeśli tylko zmienię kapcie lub trafię na odpowiedni tor przeszkód, z chęcią stawię mu czoła a potem dokonam stosownych uzupełnień w mojej ocenie tego modelu. 
Motor najczęściej służył do dwu celów: podróży do pracy via długą dojazdówkę, przedmieścia i zatłoczone miasto, oraz wypraw na zakupy z obładowaniem bocznych toreb i tylnego bagażnika, a czasem nawet tylnego siedzenia pasażera, znacznie ponad dopuszczalne normy 5 km dla każdej z toreb. Te dwa sposoby wykorzystania maszyny wybiły się na czoło, bo motor, przy znośniej pogodzie, przejawiał tu wiele atutów, jakich pozbawione jest auto. Brak kłopotów z parkowaniem, łatwość w pokonywaniu korków i innych zatorów na drodze w godzinach komunikacyjnego lub handlowego szczytu - nawet dwukrotna wizyta w sklepie motorem okazywała się większą frajdą niż jeden, frustrujący przejazd autem. Do pracy dystans około 45 km pokonywałem wolnej niż autem, ale szybciej niż środkami publicznego transportu. Za to dzień z motorem to jakby wakacje w środku tygodnia, więc tu też były pewne przewagi nad samochodem. Tych jazd użytkowych było na tyle dużo, że przejażdżki bez celu i pośpiechu, to była już bardzo smakowita, ale wisienka na torcie. 
Motor dość sprawnie, ale bez szaleństw, rozpędza się do około 80 km/h. W zasadzie spod świateł spokojnie wyrwiemy na czele kolumny aut i raczej zawali drogą nie będziemy. Te 80 km/h spokojnie wystarcza na miasto, nawet takie z wyższymi limitami prędkości. Pod miastem, spokojnie choć zależnie od chwilowo-lokalnych warunków, rozpędzimy się do 90/95 km/h. W sprzyjających okolicznościach, na względnie płaskim terenie, daje się dojechać do około 105 km/h licznikowych (zawodnik wagi ciężkiej blisko 90 kg), choć zwiększanie prędkości ponad 85-90 km/h to już podróż w nieskończoność. Chyba, że droga lekko opada, bo wtedy ani się obejrzysz gdy 110 przekroczone a motor wciąż daje dalej.
By osiągnąć te większe prędkości należy motor kręcić z wysokich obrotów. Bo jeśli lekko pracujemy gazem potem nie ma szans na wykręcenie na 5 biegu niczego ponad 80/85 km/h. Ale z wysokich, na szybkiej drodze i właśnie przy lekkim zjeździe wycisnąłem ponad 115 licznikowych km/h, sam nie wiem kiedy i jak - bo na trasie działo się na prawdę dużo. Także na szybkich prostych dość sprawnie dochodziłem do około 110 km/h. Jednak co do zasady, realna prędkość podróżna na dłuższym dystansie powinna oscylować wokół 75/85 km/h - toteż nie drogi szybkie a lokalne, kręte i malownicze będą najlepszym środowiskiem dla YBR na dłuższe przejażdżki. A te zamierzam wypraktykować w tym sezonie. 
Jest to zatem, w obliczu obecnego rozpoznania, doskonała maszyna podmiejska, użytkowa i rozrywkowa. Spokojnie może robić za mały transporter, a dnia następnego za dostarczyciela frajdy na przejażdżce po drogach i wertepach. Do pracy i rodziny dojedziemy w miarę sprawnie. Muszę przyznać, że YBR-ka zmieniła moje spojrzenie na motocykl marzeń i na to czego oczekuję od motoru. Wprawdzie wielu utrzymuje, że motor do wszystkiego nie istnieje, ale z pewnością są motory o szerokim spektrum możliwości i takie które zachwycają jedynie w jednym, dwu wymiarach. YBR-ka wygrywa właśnie uniwersalnością w swojej klasie. Chyba jedynie poważniejszy off-road jest poza jej zasięgiem. Cała reszta stoi przed nami otworem.
I wreszcie o poręczności 
YBR-ką w istocie do pewnego stopnia jeździ się jak rowerem. Najlepiej spostrzec to, gdy kluczymy w korku lub wąską leśną ścieżką z licznymi zakolami. Także w sytuacjach z pogranicza przyczepności, trzeba dużego artyzmu, by zaliczyć szlifa. Wystarczy bowiem lekkie odbicie z buta i odzyskujemy kontrolę nad maszyną, która dopiero co zdawała tulić się do podłoża. Warto bowiem wiedzieć, że na zimnym asfalcie utrata przyczepności następuje bardzo szybko - wąskie, firmowe gumy mają tu swoje ograniczenia. Zaliczyłem wiele takich, miej lub bardziej niespodziewanych uślizgów i ani jednego szlifa, choć bywało gorąco. W głębokim piachu też pływać będziemy bajecznie i przy wyższej prędkości łatwo wylądować w glebie, bo w tych warunkach strzał z buta nie jest tak efektywny jak przy twardym podłożu, ale i tu udawało mi się, jak dotąd, zawsze wyratować. 
Przy tej okazji warto wspomnieć o hamulcach, które wykonują swoją pracę przyzwoicie, choć bez fajerwerków. W razie nagłego hamowania szybko zrozumiemy, że YBR-ka to nie ścigacz z trzema tarczami. Z drugiej strony, w warunkach normalnej jazdy, gdzie motocyklista myśli z wyprzedzeniem, spełniają swoją funkcję wzorowo. Dozowalność przednich zacisków jest znakomita i bez problemu zatrzymamy lub spowolnimy maszynę tak, jak się nam zamarzy. Z kolei tylny bęben w ruchu miejskim w zupełności wystarcza bez wsparcia przedniego hamulca - okazał się dużo lepszy niż w moim egzemplarzu z jazd doszkalających. Trzeba tylko uważać, bo brak wyczucia oznacza natychmiastowe zblokowanie tylnego koła. Na śliskim asfalcie należy zatem hamować z wyczuciem i wyprzedzeniem. Szarżowanie na bagażnik puszkarza przed nami - zdecydowanie odradzam, bo gdy on stanie w miejscy, my wciąż będziemy mieli sporo metrów do wyhamowania. Próba brania świateł na późnym żółtym, to emocje gwarantowane a niekoniecznie pożądane. Więc sumiennie odradzam. Wypada też odnotować, że tylny bęben skrzypi przy hamowaniu - jednym słowem czarownie jak na dziadkowej WSK albo skrzypiącym nawet przy jeździe po prostej Komarze. W Yamaszce skrzypienie to jest nie za głośne, występuje też nie zawsze, tym niemniej przeważnie jest. 
A zatem odnośnie poręczności. Jeśli ktoś nie jeździł uprzednio motocyklem, chce wyrobić sobie prawidłowe odruchy i przy tym nie zdemolować własnego motoru, z sobą przy okazji - to myślę, że YBR-ka spełni jego oczekiwania. Do nauki jazdy to motocykl z gatunku wymarzonych. A przy tym nie jest to nisko zawieszony mini-chopper, po którym przesiadka na coś wyższego oznaczać będzie serię gleb przy każdym głębszym złożeniu w zakręcie. No i koszty takich lekcji są bajecznie niskie - YBR125 to w budżecie domowym pozycja wręcz zaniedbywalna. 
Braki
Czego w YBR-ce nie ma? Z pewnością przesadnego lansu. Zachwyt wzbudzimy jedynie wśród ortodoksyjnych wielbicieli "japończyków", na których sam napis na spoilerach oddziałuje hipnotyzująco. Są też ludzie, którym mimo swej pospolitej powierzchowności YBR-ka podoba się najbardziej - ale ci nie koniecznie lansu w niej szukają. Jeśli zaś ktoś szuka przede wszystkim podziwu i zaciekawienia przechodniów/kumpli - docelowo dziewczyn z osiedla, to na rynku jest spory zastęp maszyn znacznie lepiej wypełniających tą funkcję. Są motory dla wielbicieli futurystycznych mini-ścigaczy bądź nakedów, jak i dla fanów klasyków wszelkiej maści. Trzeba przyznać, że importerzy (co za szkoda, że nie polscy producenci) wkładają dużo pracy w wynajdywanie smakowitych kąsków zorientowanych na gusta konkretnych grup klientów. Jest w czym przebierać i wybrzydzać - tu na myśl mi przychodzi bajecznie dopracowana młodsza siostra YBR-ki z serii nakedów MT. 
Warto też pamiętać, że naśladownictwa, mniej lub bardziej dosłowne, YBR-ki to oddzielny segment rynku motorowerów i motocykli 125 cm3. Wszystkie one mają jedną zaletę - są tańsze, i jedną istotną wadę  - bazują na gaźnikach. Tu jednak, podobnie jak w sprawie niezawodności maszyn i dostępności serwisu, każdy sam musi rozważyć racje za i przeciw we własnym sumieniu. Wchodząc w drugi sezon z moim ślicznym motorkiem mogę powiedzieć, jedno - mam, co chciałem i się nie zawiodłem. A to nie taka znowu pierwszyzna. Dlatego też życzę każdemu motocykliście po zakupieniu wymarzonej maszyny, takich właśnie odczuć i radości z codziennego obcowania ze zmaterializowanym marzeniem.  
Spalanie:
- średnie na dystansie około 4000 km - w sezonie letnio-jesiennym z wieloma długimi przejazdami: 2,3 l na 100 km
- cząstkowe z dwu ostatnich tankowań na dystansach około 250 km w sezonie przedwiosennym: z raczej krótkimi wyjazdami: 2,5 l na 100 km oraz 2,29 l na 100 km - w tym drugim przypadku zrobiło się cieplej a jeden z wyjazdów miał około 130 km. 
Nie wiem co trzeba robić, by spalić tu 3 litry na sto, ale jeśli mi się uda, to nie omieszkam się pochwalić. 
Zasięg za to, z uwagi na kiepsko wyregulowany miernik poziomu paliwa, wynosi około 300 km nim strzałka zbliży się do rezerwy - co nie koniecznie oznacza, że w istocie się do niej zbliżyliśmy, bo wystarczy dolać 5 litrów i znowu wskazówka pokazuje pełny bak. Czyli, z jednym 5 litrowym bukłakiem do rezerwy da radę przejechać jakieś 500-600 km, a i tak powinno nam zostać 5 dodatkowych litrów w baku, na których przy rozsądnej jeździe pokonamy 200 km. 

Komentarze : 2
2016-03-30 13:14:22 Sprytny_Zbych

Właśnie to mi się podoba w maszynach z wtryskiem i biegami - że turystycznie i ekonomicznie wychodzi to znacznie lepiej niż mój skut. Ty piszesz 2,2 - 2,5 l/sto
a niestety mój HD2, 125ccm na gaźniku z przekładnią CVT nie chce ruszać tłokami poniżej 3.3 na sto a raczej 3.5 na sto to jego średnia. 2.5 - raczej nieosiągalne.
CO do tych tankowań to wydaje mi się że wszystkie te dalekowschodnie moto mają inne pojęcie "pojemności eksploatacyjnej" CO to takiego. To jak w samochodzie. Pisze w instrukcji np 45 litrów. Ale po x tankowaniach od rezerwy pod korek stwierdzamy że wchodzi zawsze 38 l. No właśnie. 45 to pojeność książkowa, a eksploatacyjna 38 l. Moto mają tą drugą pojemność bardzo zaniżoną - np mój HD2 ma teoretycznie 7.8 l. W praktyce niemożliwym jest wlać od R do Full więcej niż równe 5.0. Czyli zasięg biorąc pod uwagę 3.5 na sto - to 142 km... w mieście spoko, ale szału nie ma :D

2016-03-30 09:21:42 :

Ładnie wygląda YBR. Naked Bike'i mają to coś.
Co do spalania to jestem pod wrażeniem.
Pamietam że moja ETZ 150 spalała lekko 6l/setkę, a nawet 8 przy pełnych otwarciach manetki gazu. Paliwa brakowało mi zawsze...

  • Dodaj komentarz