04.04.2016 21:08
Miesiąc targów, bazarów i motocykle marzeń
Przez długie lata motocyklem marzeń był dla mnie motor typu crusier,bobber lub chopper. Dopiero tęsknota za jazdą na przełaj, trochę jak na żywym wierzchowcu, i chęć zdobycia motocyklowych szlifów na czymś uniwersalnym skłoniły mnie do rozglądania się za motorem od tych pierwotnych marzeń dalekim. Dziesiątki godzin spędzone na YBR 125, w przeróżnych warunkach pogodowych, z każdym kolejnym kilometrem upewniały mnie w przeświadczeniu, że mój motor nie może służyć do lansu w stylu hałaśliwej przejażdżki do i spod kawiarni. Także niespieszna jazda przed siebie głównymi drogami, to nie to. Mój motor musi odnajdować się w każdej, lub prawie każdej sytuacji, gwarantować względny komfort i przetrwanie w najtrudniejszych nawet warunkach, jakie natura wespół z moją wolą przed nami postawią. Oczywiście w granicach przewidzianych dla maszyny użytkowej nie zaś dla wojskowej amfibii. Wniosek z tego oczywisty, potrzebuję motoru na tyle uniwersalnego, iż będzie on albo sam z siebie, lub też jako baza do kolejnych przekształceń, typem maszyny gotowej sprostać dowolnemu wyzwaniu.
W efekcie szukać zacząłem motocykla wśród maszyn typu adventure, ewentualnie jakiś classic bądź naked, ale dość lekki i podatny na niezbędne modyfikacje. Ponieważ chciałbym też by motor różnił się jednak nieco od auta w zakresie ekonomii jazdy, ergo nie powinien palić jak smok. Toteż swoje poszukiwania najchętniej zawęziłbym do przedziału od ćwiartki od pół litra – nie tylko ze względu na miłe męskiemu uchu skojarzenia. Niestety, w tym przedziale wybór jest nieproporcjonalnie mały. Mogę zatem przystać na górny limit z pogranicza 3/4 litra, ewentualnie 0,8. Jakby nie mierzył, gro produkcji dostępnej to maszyny Państwa Środka tudzież innych azjatyckich młodych wilków, w wybranych egzemplarzach z logiem znanego producenta z Japonii lub Europy. Tak na marginesie - YBR produkowana poza Japonią i Francją też jest świetnie wykonana, zatem w przypadku maszyn z Chin nie miejsce produkcji, ale narzucone rygory technologiczne i kontrolne decydują o ostatecznej jakości produktu.
Zanim coś zdecyduję lubię poznać maksimum opinii innych ludzi, bo nawet jeśli ich nie podzielam to otwierają mi nowe, uprzednio nie oczywiste punkty widzenia - a w efekcie własny sąd nabierają ostrości. Ze zdobytym uprzednio z sieci zapasem cudzych poglądów przeszedłem się po tegorocznych targach a zaraz potem odwiedziłem kilka salonów. Choć przyznać trzeba, że to targi dające możliwość natychmiastowego i wielokrotnego oglądu wpadających w nasze oko maszyn są bezkonkurencyjną okazją do wszelkiego typu eksperymentów porównawczych - w obszarze ściśle wizualnym.
Na dzisiaj moją głowę zaprzątają przede wszystkim: Kawasaki Versys, Suzuki V-Strom, Honda NC750, Yamaha XT660Z, BMW G650 GS, Honda CB500X, Yamaha XSR700, i Romet ADV250,. Z czego trzy ostanie maszyny dane mi było intensywnie przeglądać w trakcie ich bezpośredniej konfrontacji na warszawskich targach.
Z takiego oglądania pozostaje przede wszystkim szczenięca frajda, a przy okazji jedna rzecz rzuciła się w oczy i znajdowała potwierdzenie przy wszystkich kolejnych oględzinach. Honda najlepiej w swoich motorach obudowuje silnik i całość towarzyszącego silnikowi jak i reszcie maszyny okablowania. Wiem, ze w trakcie jazdy po krzakach większość tych kabli, linek i przewodów w sąsiedztwie silnika osłaniają nasze nogi, tym niemniej dla samego spokoju dobrze mieć świadomość, że nic złym zrządzeniem losu się nie wyrwie. A tym czasem przy niektórych maszynach kłębowisko przewodów mnie samego przyprawiło o zdumienie - wcześniej nie oglądałem motorów pod tym kątem i dopiero masa kabli przy jednej z typowanych maszyn uzmysłowiła mi, że tu może pojawić się problem. Tak to już bowiem mam, że potrafię zniszczyć wszytko, co poddaje się zniszczeniu. Producenci narzędzi, sprzętu AGD, mebli, samochodów i motorów powinni płacić mi za nabywanie ich wyrobów, bo skoro ja ich używam i się z miejsca nie rozleciały, to widomy znak ich ponadprzeciętnej solidności godnej masowej reklamy. I żaden wydumany test lepiej tego nie sprawdzi - tak przynajmniej utrzymuje moja Małżonka. W tych okolicznościach można być pewnym, iż wszelkie luźne kable z pewnością w końcu zostaną urwane, to tylko kwestia czasu. Dlatego właśnie z uwagą odnotowałem, że na tym tle maszyny Hondy sprawiały wrażenie wręcz sterylnie chroniących swoją kablo-wężykową strukturę przed moimi talentami.
Warto też wspomnieć o jeszcze jedynym miłym zaskoczeniu spoza maszyn dotąd typowanych. Oto bowiem na jednym ze stoisk spostrzegłem motor o bojowej a zarazem przyjemnej dla oka prezencji, oraz, o ile można o tym wyrokować na podstawie oglądu, w miarę solidnym wykonaniu. Było to wprawdzie jedynie 125 cm, ale traktuje je jako sygnał, że importerzy krajowi wciąż przeglądają chińskie fabryki w poszukiwaniu wartościowych modeli niszowych, a zatem warto czekać. Otóż, mam na myśli ZIPP-a Trackera 125 i sądzę, że tej maszynie warto się przyglądać, przynajmniej jeśli jesteśmy ograniczeni do kategorii B/A1, a motor kupić dopiero zamierzamy. Mi spodobał się bardzo. Oczywiście wypada odnotować, że mi podoba się także towarowy Romet ADV 150 - więc względem maszyn zachwycam się nie tylko pięknem poetyckim lecz i utylitarnym.
Wizyta na targach potwierdziła też po raz kolejny, że zdjęcia nie zawsze oddają rzeczywistość, a obraz przestrzenny to nie to samo, co dwa wymiary. Ku mojemu zaskoczeniu z dwu maszyn podobnie skrojonych lepsze wrażenie zrobił na mnie Junak M12 125, niż Romet RCR - choć na zdjęciach ten pierwszy robi wrażenie maszyny skomponowanej z tego co została na magazynie po montażu maszyn właściwych, zaś RCR jawi się jako zgrabny mini-crusier złożony z ogromną dbałością o szczegół.Tymczasem w bezpośrednim kontakcie ten pierwszy cieszył oko a ten drugi wydawał się skromny do bólu. Choć może to tylko wynik przesadnego dystansu w jednym przypadku a nadmiaru oczekiwać w drugim, co na zasadzie kontry dało efekt odwrotny do przewidywanego. Warto chyba oddać rację starożytnym: o gustach trudno dyskutować, bowiem każdy ma je bardzo indywidualne a do tego zmienne w czasie i przestrzeni.
Komentarze : 2
V-strom ma bez wątpienia najpozytywniejsze oceny za całokształt. Na przykład GS-a bije jeszcze większym komfortem zarówno kierowcy jak i pasażera. Ogólnie ilość atutów tej maszyny dobrze tłumaczy jej powodzenie pomimo leciwego już wyglądu. Ale za to trzeba zapłacić, wciąż bardzo słono :-)
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (1)
- O moim motocyklu (8)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)